Czy zebrania potrafią zabić?

Co ma wspólnego film z zebraniem biznesowym? Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że te dwie formy spędzania czasu są na totalnie dwóch różnych krańcach „fajności”.  Jeżeli menadżer ma do wyboru właśnie oglądanie filmu, albo uczestnictwo w zebraniu, to z dużym prawdopodobieństwem wybierze opcję numer 1. A jeżeli dowiedziałby się, że opcja numer 2 może być również atrakcyjna, wciągająca i interesująca? O tym za moment.

Póki co zastanów się, co jest kwintesencją każdego dobrego filmu – ja filmowcem nie jestem, ale mam w swoim najbliższym otoczeniu kilku kino maniaków. Okazuje się, że kwintesencją dobrego filmu jest … konflikt – albo wewnętrzny, albo tych dobrych z tymi złymi, albo… rodzajów konfliktu jest wiele. Dobry film zawiera przynajmniej jeden. To właśnie konflikt i cała droga do jego rozwiązywania, jest tym, co trzyma uwagę widza.

Jak się ma konflikt do biznesu? Śmiem twierdzić, że są bardzo dobrymi przyjaciółmi, chociaż nie oczywistymi. Wiele firm szczyci się tym, że u nich konfliktów nie ma, że wszyscy się ze sobą zgadzają. Czy oby jednak tak jest zawsze? A może szef jest tak stanowczy i apodyktyczny, że na niezgadzanie się nawet nie ma miejsca – i wtedy, przyznaję, konfliktów może nie być (jawnych). A może nie ma ich na forum, tylko są, ale personalne, w kuluarach, a na oficjalnych spotkaniach zastępowane są po prostu ciszą i pojawia się woda w ustach. A może tak bardzo się lubimy, że nawet jak się nie zgadzamy z pomysłem, to dla „dobra” atmosfery odpuszczamy (lekko, bo później coraz mniej lekko w środku się gotując, że nasz pomysł, mimo, że mądrzejszy, nie został przyjęty). A może na zewnątrz się do siebie uśmiechamy i przytakujemy a i tak w swoich działach robimy swoje, każdy w inną stronę, nauczeni szukać winnych na zewnątrz. A może… przykłady można mnożyć – te wyżej wspomniane to moja praktyka konsultanta w firmach z raptem dwóch ostatnich miesięcy (konsultacje w 8 firmach). Wpis w necie musi być krótki, więc oszczędzę całej litanii tego, co się dzieje w pozornie nieskłóconej instytucji. POZORNIE, bo tak naprawdę konflikt, niezgoda, odmienność poglądów i różne widzenie świata jest czymś NATURALNYM i nieodłącznym i albo będzie to zaakceptowane i prowadzone oficjalnie na forum, na korzyść firmy, albo będzie tak czy inaczej, ale pod stołem, na korytarzu, między wierszami, w głowie…

Konflikt nie jest sam w sobie niczym złym, ani w filmie (niezbędny), ani w biznesie (niezbędny) ani w życiu (nie do uniknięcia). Z założenia jest czymś, co może pomóc się rozwinąć, znajdować alternatywne rozwiązania, podkręcać akcję, trzymać w napięciu, skupić się. Jeżeli jest otwartość na konflikt, akceptacja, że możemy się ze sobą nie zgadzać, prowadzi to bardzo często do pojawiania się inspirujących, innowacyjnych rozwiązań. Scenarzyści zrozumieli to już dawno. Mam nadzieje, że dzięki publikacjom Patricka Lencioniego biznes to również zrozumie i zacznie korzystać z dobrodziejstwa, jakim jest niezgadzanie się, że zaraz za tym będzie szła otwarta, dojrzała komunikacja.

Wracając do opcji numer 2 i dylematu naszego menadżera. Codzienne odprawy na stojąco będące skrótem wiadomości nadawanym przez „firmową stację telewizyjną” zwaną popularnie szefem, zebrania taktyczne o dynamice serialu komediowego/kryminalnego, zebrania strategiczne z momentami przełomowymi i zwrotami akcji jak w dobrym filmie i tzw. Offsite, czyli kwartalne (najlepiej 2 dniowe) wyjazdy kadry menadżerskiej pełne zaangażowanych aktorów, dobrego reżysera (w tej roli polecam konsultanta, bardzo dobrze się sprawdza J ) i przyjemnej scenerii – to wszystko może całkowicie odmienić losy firmy.

Na koniec warto podkreślić, że wszystkie wymienione rodzaje spotkań nie są bonusem do pracy, dodatkiem – są pracą samą w sobie, jeżeli są właściwie poprowadzone to zdecydowanie podnoszą efektywność i/lub produktywność pracy poszczególnych osób i całych działów. Okraszone to wszystko powinno być mądrą kaskadową komunikacją, urozmaicane wnoszącymi TeamBuildingami…. Ale o tym póki co szszszaaaa, będzie w następnym wpisie. W ostatnim miesiącu sporo się tego nagromadziło i jest o czym opowiadać J. Póki co polecam lekturę obowiązkową dla każdego szefa – Patrick Lencioni Efektywne spotkania biznesowe, jak nie umrzeć z nudów na zebraniu.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.