Słowa, słowa, słowa, czyli rzecz o aktualizacji systemu
Masz swoje ulubione słowo, takie, które brzmi jakoś tak bez żadnego powodu fajnie dla Ciebie? Moim jest ostatnio STAMINA (z ang. Energia życiowa, WYTRZYMAŁOŚĆ). Brzmi jakoś tak nadzwyczaj prosto, ale i interesująco, przynajmniej dla mnie. Znam je od dawna, ale od kilku dniu, towarzyszy mi w różnych postaciach, nie zawsze oczywistych. Ale o tym za moment.
Od jakiegoś czasu mamy z Pierworodnym poranno – wieczorną tradycję. Nazywa się Pytajniaki, jest malutkim pudełeczkiem w wersji czarno – białej, wypełnionym niesamowicie różnymi pytaniami, stworzonymi przez Klaudię Tolman, okraszonymi jej kreską. Nasza rodzinna wersja polega na tym, że dzień zaczynamy i kończymy losowaniem pytań i dyskusją wokół odpowiedzi. Doszło do tego, że brak losowania, na przykład ze względu na poranny pośpiech, czy wieczorne zapomnienie, spotyka się z werbalizowanym oporem naszego prawie-nastolatka. Wspólnie bawimy się słowami, pytaniami i odpowiedziami.
Nie było dzisiaj pytania! Tak się zaczął wtorkowy poranek. Pierworodny wylosował w końcu Pytajniaka, zawiesił wzrok w przestrzeni i zastanowił się… Pytanie dotyczyło ulubionego słowa, takiego, które brzmi fajnie. Doszedł do wniosku, że ma dwa, jedno po polsku i jedno po angielsku. To po polsku to ABSTRAKCJA. Na moje pytanie z jakiego powodu, odpowiedź była oczywista – bo tak jakoś, brzmi fajnie. I zadowolony kontynuował (mam nadzieję, że nie koniecznie abstrakcyjne, pakowanie się do szkoły 😉).
Jakie jest Twoje ulubione aktualnie słowo? Jakie brzmi fajnie, nawet bez większego powodu, bo tak?
Słowa mają ogromne znaczenie w naszym życiu. Ich niewłaściwy dobór potrafi wywołać burzę, kłótnię, wojnę. Ich precyzyjny dobór potrafi pomóc zrozumieć nawet najbardziej skomplikowane zawiłości tego świata. Język, którego integralną częścią są właśnie słowa i ich ułożenie, określa granice naszego świata i naszego własnego rozumienia. Im trafniej określić potrafimy obserwowaną sytuację, pojawiające się emocje czy też nasze myśli, tym większe szanse na porozumienie, dialog czy znalezienie rozwiązania. Słowem bawią się pisarze i poeci, muzycy i mówcy, liderzy i trenerzy. To jak ich używają rzutuje na to, jak odbieramy treść, którą intencjonalnie lub nieintencjonalnie starają się nam przekazać. Słowa potrafią pokrzepić, potrafią również ranić.
W ostatnim czasie mam przyjemność szkolić z obszaru Emocjonalnej Inteligencji. Jednym z podstawowych założeń w jej rozwijaniu (a zdecydowanie warto i się opłaca, mówię serio, tak materialnie, potrafi się opłacać) jest umiejętność posługiwania się słowem, a dokładnie precyzyjnym określaniem emocji – tak przeżywanych przez nas, jak i obserwowanych u innych. Precyzyjne, czyli nie ograniczające się do dobra lub zła. Precyzyjne, czyli nie tylko w obszarze kilku powszechnie znanych nazw emocji. Precyzyjnie, czyli potrafiąc rozróżnić gniew i złość czy też lęk i strach. Różnica jest znacząca, szczególnie dla współpracy. Żałuję, że jako dzieci nie mieliśmy w szkole zajęć z rozpoznawania i nazywania emocji. Nie można jednak nosić żalu (sic! Emocja 😉), warto coś z tym zrobić i nawet jako dorosłe osoby możemy uczyć się nazywać całe spectrum emocji. Naprawdę się opłaca, ze szczególnym uwzględnieniem trudnych emocji (bo nie ma złych). Pamiętaj, że emocja to sygnał, informacja, że coś jest na rzeczy – to czy to będzie dobre czy złe, to już nasza interpretacja, wiedział to już Shakespeare na długo przez Golemanem, czy innymi specami od Inteligencji Emocjonalnej. Mój ulubiony brytyjski William, ustami Hamleta powiedział: W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takim. Myśli i słowa potrafią wiele, co z nimi robimy i jak ich używamy? Mądrze?
A jak się ma do tego moja STAMINA? Wykładniczo, im więcej jej mam, tym więcej jej mam 😊. A dokładnie, przecież wspomniałam o precyzji słowa, zostałam zaproszona przez bardzo mądrego człowieka do rozmowy nagrywanej, właśnie na temat WYTRWAŁOŚCI, w rozumieniu pracy z ludźmi, dla ludzi, w roli coacha, trenera, konsultanta. Jak wspierać innych w wytrwałości, jak zadbać o swoją własną. Ta mądra postać nie miała zielonego pojęcia, że słowo, które sponsoruje mój ostatni czas (kto pamięta ulicę Sezamkową i literkę dnia? 😉) to właśnie STAMINA, czyli WYTRWAŁOŚĆ. Sam temat naszej rozmowy dał mi wiele do myślenia i szczerze powiedziawszy zaskoczyło mnie zestawienie WYTRWAŁOŚCI z moją osobą. Znam wiele określeń, którymi mogłabym opisać swoje zasoby, natomiast WYTRWAŁOŚĆ nigdy nie była na czele listy, nie było jej też raczej w połowie i niekoniecznie znalazłaby się na końcu. Zdecydowanie widziałam ją na liście obszarów do pracy i tutaj zajmowała na pewno czołowe miejsce. Była przez lata celem, do którego dążyłam, podziwiając i podglądając tych, którzy według mnie cechują się wytrwałością, są odporni i konsekwentni. Co się zmieniło? I nic i wszystko. Wczorajsze zapytanie kazało mi zmusić siebie samą do aktualizacji systemu, update’u status quo i pożegnaniu się z latami pielęgnowanym wyobrażeniem o sobie. Jak jest dzisiaj? Nadal wytrwałości się uczę, ale rachunek sumienia i poważna rozmowa z samą sobą, analiza ostatnich doświadczeń, tak zawodowych, jak i prywatnych, wnioski wyciągnięte, a wszystko to pisemnie, bez ściemy i całkowicie na serio, czasem widząc mega niedoskonałości, spowodował pojawienie się nowej wersji oprogramowania. Okazało się, że mój zawodowy ‘bullshit detector’ zawiódł w użytku własnym (pewnie mu nie zapłaciłam :P). Nie włączył się, kiedy powtarzałam, że nie jestem wytrwała, że jestem miętka i wolę zaczynać niż nie kończyć, że z lekkością wchodzę w coś, ale już trwanie jest wyzwaniem, że na finiszu się wykopyrtnę. I pewnie zdarzają się i zdarzać się będą sytuacje, kiedy nadal będzie to prawdą, jednak aktualizacja systemu, pokazała mi, że ilościowo zmieniły się proporcje, że moje uczenie się wytrwałości (mimo, że nadal widzę się mocno w roli ucznia), przynosi widoczne efekty. I tak to tutaj zostawię, bo zdecydowane gros z tych efektów to historia na zupełnie inny wpis.
Zachęcam Ciebie jednak do jednego, do aktualizacji swojego oprogramowania, do weryfikacji status quo, do zastanowienia się na ile narracja (słowa wypowiadane często już z przyzwyczajenia) jest nadal aktualna, a na ile warto ją jednak zaktualizować? Zmienić zestaw używanych słów, zadać sobie pytanie o prawdziwość i aktualność powtarzanych zdań. Nadal jesteś… (i tutaj wstaw obszar nad którym świadomie pracujesz)? A może już dotarłeś do celu, tylko tego nawet nie zauważyłeś? Może gra już jest niewarta świeczki?
Pytajniaki pomagają w tym zupełnie nieintencjonalnie. Miały być zwykła zabawą, dzisiaj widzę, że są momentem pit-stopu, kiedy zatrzymujemy narrację i włączamy refleksję. Do pytań wracamy, bo okazuje się, że pierwsza odpowiedź, bo głębszym przemyśleniu nie jest jednak prawdziwą, jest przeszłą narracją, a dzisiaj jest zupełnie inaczej. Tak było ostatnio z pytanie Czego chcesz się nauczyć magicznie, za dotknięciem różdżki? Pozwala nam to przez zabawę stymulować krytyczne myślenie, a i poznawać siebie samych i nawzajem coraz lepiej. Zawodowo używam narzędzi Słówek i Pytań by Droga do zmiany i widzę również niesamowite efekty u osób dorosłych, kiedy rozmawiamy naprawdę na serio i na poważnie.
Od ponad roku wielką inspiracją dla krytycznego myślenia są dla mnie wnioski z lektury książki Hansa Roslinga pt. Factfulness (dokładnie tak brzmi również polski tytuł). Autor pięknie pokazuje z jakich powodów nie aktualizujemy obserwowanej rzeczywistości (tak osobistej, jak i zawodowej, organizacyjnej i globalnej), pokazuje również jakie to ma konsekwencje dla nas i dla naszego jestestwa. Zaprasza do permanentnej aktualizacji, szczególnie dzisiaj, kiedy ilość informacji, jaką otrzymujemy w ciągu jednego dnia, jest równoznaczna z ilością informacji, jaką otrzymywał człowiek w XVII wieku przez całe swoje życie. Gdzie żyjemy w rzeczywistość VUCA, permanentnej zmiany, gdzie sytuacja tak osobista, zawodowa czy organizacyjna naprawdę może się zmienić w sekundach.
Świata może nie zmienimy, ale na pewno mamy wpływ na siebie, na to jak określamy ten świat, jak go opisujemy i interpretujemy. Nie jest to proces łatwy, ale na pewno jest opłacalny (tak jak rozwijanie Inteligencji Emocjonalnej) i ma prawo być nawet przyjemny, sami siebie możemy zaskakiwać. Ja lubię niespodzianki, a Ty? Jaką aktualizacją możesz sam siebie zaskoczyć?
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!